Wyginam śmiało ciało
MAMA I TATA
Rodzice czterotygodniowego szkraba stoją nad kołyską, w której leży ich pociecha. Maluszek porusza nogami, macha rączkami, wygląda na bardzo skupionego.
– Coś mu jest, mówię ci! – zmartwiona kobieta spogląda na męża, nerwowo obgryzając paznokcie.
– Myślisz? – mężczyzna zerka na synka. – Macha rączkami, leży. Co ma mu być?
– No macha, ale zobacz jak! Tak szybko jeszcze nie machał! I to spojrzenie! Chyba coś go boli… Marcin, zadzwońmy po lekarza – powiedziała i wzięła do ręki telefon.
– Ja się nie znam, uważasz że tak nie powinno być? – zapytał zdziwiony.
– Oczywiście, że nie. Owszem może machać, ale nie aż tak. I do tego jeszcze nóżkami rusza… Kolka! To pewnie kolka… – mama chodzi po pokoju zastanawiając się co dolega jej dziecku.
– Albo… może go ręce bolą? I nóżki – tata wkręcił się i próbuje także znaleźć przyczynę. – Pewnie tak szybko rośnie i może go to boli.
– Właśnie! Bingo! – krzyknęła ucieszona żona – przecież ty jesteś wysoki, więc on na pewno też taki będzie. Szybko rośnie, bolą go nóżki i rączki i dlatego tak nimi macha.
– Dokładnie. Dobra, dzwoń do tego lekarza, niech przyjedzie.
SYNEK
Hej rodzice! Widzieliście?! Umiem ruszać rączkami i nóżkami! Ja tańczę!!!
Ten wpis potraktuj proszę z przymróżeniem oka. Kto z nas nie panikował mając malutkie dziecko w domu? 🙂 Zwracamy wówczas uwagę na każdy szczegół nie biorąc pod uwagę faktu, że trzeba realnie i trzeźwo myśleć 🙂
Przeczytaj poniższą historię. Wydarzyła się na prawdę.
krew
– Aaaaa!!! Zobacz, nasza córeczka ma krew w uchu! – krzyczała kobieta! Leci jej krew!!!
– Gdzie? – Wystraszony mężczyzna przybiegł z drugiego pokoju.
– No tutaj, w uchu – kobieta wskazała palcem na ucho maluszka.
– Faktycznie! – mężczyzna wystraszył się i nerwowo zaczął chodzić po pokoju. Podszedł do noworodka i zaczął się z bliska przyglądać rzekomej krwi.
– Słuchaj, a Ty czasem nie jadłaś przy niej czekolady? – zapytał zdziwiony swoją przerażoną żonę.
-Yyy… no może jak ją dzisiaj karmiłam już trzecią godzinę, to uszczknęłam taki tyciuni kawałeczek – zaczerwieniła się. – A dlaczego pytasz?
– Bo ten tyciuni kawałeczek spadł naszej córce na ucho i pod wpływem ciepła rozpuścił się, pozostawiając ślad na uchu…
Bez komentarza…
W tajemnicy przyznam się, że to zdarzenie miało miejsce w domu Taty i Mamy Plamki…
Czy przydarzyły Ci się takie historie mrożące krew w żyłach? Takie, gdy już emocje opadły i niczym detektyw rozwiązałaś zagadkę, co było przyczyną tego wielkiego strachu, to miałaś ochotę zapaść się pod ziemię? Oczywiście zapaść się z poczuciem wielkiej ulgi, że dziecku nic nie jest 🙂 Lekarze często opowiadają takie „zabawne zdarzenia”, kiedy to są wzywani przez przewrażliwionych rodziców. Jednak wiadomo – Lepiej dmuchać na zimne. A że ktoś często dmucha, no to jego sprawa. 🙂
Na zakończenie dzisiejszego posta jeszcze jedno starcie rodzic kontra dziecko. Chciałabym zwrócić uwagę na to, w jaki sposób komunikujemy się z maluchem, jakie słowa dobieramy. Dzieci biorą wszelkie stwierdzenia dosłownie i o tym też musimy pamiętać.
W markecie
– Dawidku nie biegaj! Weź koszyk i chodź z tatą spokojnie między regałami – mężczyzna tłumaczył dwuletniemu synkowi, jak należy zachowywać się w sklepie.
– A dlaczego? – dopytywał Dawidek.
– Ponieważ jesteśmy w sklepie. Tutaj obowiązują pewne zasady. Nie należy po nim biegać – odpowiedział.
– Ostatnio biegaliśmy po domu jak się bawiliśmy i nie mówiłeś, że nie wolno! – chłopiec starał się zrozumieć przedstawione przez tatę argumenty.
– Tak, ale to była zabawa a poza tym, tutaj są inni ludzie.
– No ale w domu byli też babcia i dziadek – syn nie dawał za wygraną. – Nic nie rozumiem. To oni nie są ludźmi?
Kurtyna.